To już pewne! Netflix ogłosił powrót znanej animacji „Avatar: Last Airbender” w nowej odsłonie. Platforma we współpracy z Nickelodeon rozpocznie produkcję aktorskiej adaptacji popularnej kreskówki w roku 2019.
Fani pełni obaw…
Wieść o wersji live-action wywołała u fanów serii mieszane odczucia. Obawiają się oni kolejnej porażki po aktorskim „The Last Airbender” z 2010 roku. Dzieło M. Night Shyamalana niestety spotkało się z negatywnym odbiorem wśród widzów. Jednym z niepowodzeń reżysera był tzw. whitewashing, którego twórcy nowej produkcji zapewniają się wystrzegać. Są jednak powody do optymizmu…
Przy wersji live-action “Avatara” pracują jego oryginalni twórcy
Aktorska wersja Ostatniego Władcy Wiatru tym razem powstanie pod produkcją oryginalnych twórców pierwowzoru, Michaela Dante DiMartino i Bryana Konietzko, co już na starcie zmniejsza nasze obawy. Producenci wraz z współtwórcami oświadczają, że są niezwykle podekscytowani możliwością przeniesienia wirtualnego świata Avatara do rzeczywistości, dla globalnej publiczności Netflixa. Oznajmiają, że jest to niesamowita okazja, aby – bazując na znanej serii – jeszcze lepiej zagłębić się w postaci, historię, działanie i budowanie tego epickiego świata.
Nie będzie to film, który skróci wszystkie wątki kreskówki
Jak wiemy, „Avatar: Last Airbender” składa się z trzech sezonów liczących po 61 odcinków – to sporo. Podstawowym błędem pierwszego aktorskiego przedstawienia tejże produkcji była próba scalenia całego sezonu w jednej skróconej narracji. W konsekwencji odbiór stał się niejasny, fabuła działa się zbyt szybko, nie było czasu na interesujące ukazanie każdej postaci i przedstawienie jej charakteru. W nowej produkcji zaś znajdzie się czas, aby „złapać oddech”.
Ale czy wersje aktorskie kreskówek w ogóle mogą być dobre?
Kolejnym zmartwieniem fanów jest to, że poprzednie wersje aktorskie dostępne na serwisie Netflix nie spotkały się z pozytywnym odbiorem („Death Note” czy „Fullmetal Alchemist”). Inne adaptacje natomiast dowodzą, że przede wszystkim o sukcesie decyduje zespół kreatywny tworzący animację, a nie dystrybutor.
Tak więc w tym przypadku, patrząc na zaangażowanie, jakie wypływa ze słów Michaela Dante DiMartino i Bryana Konietzko są podstawy aby wierzyć, że będzie to udana produkcja i nie ma się czym przejmować!
Poza tym… to w końcu więcej Awatara!