WARTO!
Wysoki poziom
O stronę artystyczną nie trzeba się martwić – jest pięknie. Twórcy zdecydowanie wiedzą co robią i znają się na swojej pracy. Co do całej reszty to liczę, że pierwszy epizod rozwijać się będzie w ciekawą, obyczajową serię.
User Review
( votes)“Kocham Cię” – takie słowa usłyszała Violet Evergarden na polu bitwy. Ta historia się jednak skończyła, a dziewczyna rozpoczyna teraz nową opowieść. Taką, w której będzie chciała zrozumieć znaczenie tych dwóch dziwnych słów…
Chcę wiedzieć…
“Violet Evergarden” to dzisiejsza Netflixowa premiera nowego, 14-odcinkowego anime opowiadającego o tytułowej bohaterce. Młodej kobiecie, znanej wcześniej tylko jako “broń”. Jej całe życie dotychczas wypełniała tylko wyniszczająca wojna trwająca na kontynencie Telsis przez długie cztery lata. Wojna się jednak skończyła, a wraz z nią zniknął Major Gilbert. Człowiek, któremu Violet powierzyła coś więcej niż swoje życie. W szpitalu, gdzie leczy się Violet niespodziewanie pojawia się pułkownik Gilbert, który zabiera Violet i z sobie tylko znanych powodów chce jej dać szansę, by mogła odkryć siebie i świat na nowo.
Tak w pewnym uproszczeniu prezentuje się fabuła pierwszego odcinka “Violet Evergarden”. Ciekawiło mnie to anime od pierwszych zapowiedzi, bo za realizację zabrał się zespół odpowiedzialny m. in. znane z świetnego filmu “Silent Voice”. W tym także specjaliści od animacji ze Studio Blue.
Po pierwszym epizodzie muszę przyznać, że powinna to być kolejna mocna pozycja w portfolio Netflixa!
Co widać i słychać…
Co zwraca uwagę na samym początku to doskonała strona artystyczna. Prawie wszystko jest tutaj dopracowane w najdrobniejszych szczegółach – animacja, wykonanie postaci, bogate tła, elegancka kreska. Bywa naprawdę pięknie, a niektóre kadry można spokojnie oprawić w ramkę i zawiesić na ścianie. Studio odpowiedzialne za oprawę zdecydowanie udowodniło, że znają się na swojej pracy. Świetna jest też ścieżka dźwiękowa wypełniona orkiestrowymi wykonaniami i subtelnymi aranżacjami.
Za wyśmienitym wykonaniem nadąża też dobra reżyseria – oszczędna w wyrazie, ale niepozbawiona realizatorskiego sprytu. Czasem miałem wrażenie, że o wiele bardziej europejska w stylu, niż to co najczęściej oglądamy w anime. Nad wszystkim unosi się spokojny, obyczajowy klimat, który od czasu do czasu pulsuje agresywnym wojennym wspomnieniem. Mało to typowych zagrywek z anime, a więcej budowania spójnego klimatu. Te ponad 20 minut pierwszego epizodu ogląda się naprawdę dobrze!
Do końca jeszcze daleko…
To jednak tylko pierwszy odcinek i fabuła została tylko delikatnie zarysowana. Może nawet zbyt delikatnie, bo w historii brakuje nieco wstrząsu i suspensu. Wydaje się, że nie należy się nastawiać na szalone zwroty scenariusza i dużo akcji. Po pierwszym odcinku spodziewam się po prostu dobrej historii obyczajowej z domieszką dramatu i wojny w tle. Choć wiele jeszcze nie wiemy – np. czym są Samozapamiętujące Lalki, kim jest Violet, jaka jest jej historia w czasie wojny…
Na odpowiedzi trzeba jednak poczekać do kolejnych odcinków. Potrwa to jeszcze chwilę, bo epizody będą się ukazywać w tygodniowych odstępach. Następny zobaczymy 18 stycznia.
Czy warto zainteresować się “Violet Evergarden”?
Premiera nowego anime od Netflixa w mojej opinii wypadła ostatecznie całkiem dobrze. Nasyciłem oczy pięknymi widokami, wsłuchałem się w piękną muzykę i uspokoiłem duszę sielskim klimatem. To nawet trochę więcej niż oczekiwałem.